Brama Melissy Rozdział 7

Rozdział 7 - Trening indywidualny.

*Melissa*

- Wstawaj, mamy trening przed sobą.

Poczułam kopnięcie w brzuch i otworzyłam natychmiast oczy. Czuję złamane kości ruszające się we mnie, a posmak krwi w moich ustach wzrósł.

- Dokończ ten eliksir podczas, gdy wytłumaczę ci trening - powiedział Cyril, wręczając mi otwartą fiolkę.

Wypiłam resztę eliksiru, a ból natychmiast się zmniejszył.

- Reszta już poszła na swój własny trening, wszyscy będziecie chwilę sami ćwiczyć. Pomoże wam to powstrzymać nadrabianie waszych słabości pracą w grupie. Praca w grupie powinna mieć miejsce dopiero, gdy wszyscy uczestnicy są silni sami. Możesz zostawić swoją tarczę, będzie ci jedynie potrzebny twój miecz. Trening rozpoczniemy szybkim pojedynkiem ze mną, potem pójdziesz biegać do lasu, a na końcu biegu zabijesz jednego orka sama. Jeżeli wciąż będziesz żyła podbiegnij do jeziorka, lecząc się i przepłyń dwie jego długości. Potem wróć biegiem wciąż się lecząc, przyjdź tutaj i nauczę cię magii ognia, a po tym odbędziemy szybki pojedynek magiczny.

Wstałam, zostawiając moją tarczę, przyjmując pozycję do walki. Cyril wyjął miecz z pochwy zza swoich pleców, potęgując presję, pod którą jestem. Wywijał mieczem z lewej do prawej, podniosłam swój, aby zablokować ten ruch. Moc tego miecza jest tak wielka, że nie mogłam jej nawet złagodzić swoim mieczem. Szybko się podniosłam i przygotowałam na uderzenie. Ostrze przecina moją zbroję i skórę na prawym ramieniu i uderza w kość, jednak tam zatrzymuje się i wyrzuca mnie w powietrze na ścianę.

Krzyknęłam z bólu, trzymając moje prawe ramię lewą ręką, próbując powstrzymać krwawienie i wyleczyć je. Spojrzałam w górę i zobaczyłam coś lecącego w moją stronę i chwyciłam to moją lewą ręką. Był to kolejny eliksir, szybko go otworzyłam  i wypiłam, a ból zaczął znikać oraz rana na mojej ręce zaczęła się pospiesznie goić. Spojrzałam w górę, sprawdzić, czy Cyril wraca, by mnie zaatakować, ale jedyne co widzę to pusty pokój. Szybko poszło, to trzeba mu przyznać.

Wstałam i wyszłam z pokoju do treningów magicznych, weszłam po schodach do pustej chatki i wyszłam na zewnątrz. Włożyłam swój miecz do pochwy i zaczęłam biec do lasu, gdy tylko minęłam pierwsze drzewo usłyszałam czyjś głos.

- Skręć trochę w prawo i będziesz na prawidłowej drodze.
- Alphonse czy to ty?
- Tak, poprowadzę się podczas twojego biegu i zaprowadzę do orka. Mogę także odpowiedzieć na twoje pytania.

Powinnam pytać go teraz, zanim będę zbyt zmęczona by rozmawiać podczas biegu.

- Ile lat ma Cyril?
- Jest starszy ode mnie, a ja żyję przez dwieście lat.
- Co sprawiło, że jest w stanie żyć tak długo i używać magii?
- Nie rozmawia za dużo o swojej przeszłości, nie wiem więc, ale przypuszczam, że nie jest to nic zwykłego.
- Żyłeś tutaj całe swoje życie?
- Tak.
- Nie chciałbyś podróżować po świecie i zobaczyć niesamowitych miejsc, a może spotkać kogoś swojej rasy?
- Wszystko, czego chcę to zostać tu z Cyrilem, wiele razy ocalił mi życie, gdy byłem w niebezpieczeństwie.
- Jaką osobą jest Cyril?
- Surowe zewnętrze, nie pokazuje swoich uczuć, ale czuje o wiele więcej niż którekolwiek z nas. Jedyny powód dla którego urządza wam te piekielne treningi to dlatego, że nie chce, aby wam się stała krzywda. Dlatego też żyje samotnie w lesie, świat zewnętrzny jest nienormalny, a gdy starał się go poprawić psuł go jeszcze bardziej, dlatego zdecydował się już więcej nie próbować.
- Nie wiedziałam, że jest z niego taki słodziak.
-Mimo to wciąż nie zawaha się zabić czegokolwiek, nie nazwałbym go więc słodkim.
- Ale jestem pewna, że nie czuje się dobrze z zabijaniem, a to, że jest w stanie zrobić to bez wahania jest niesamowity. Może być silny, gdy tego potrzebuje, a mimo to jest przyjazny nawet dla swoich wrogów.
- Nie mów mu jednak tego, nigdy się nie przyzna. Zwiększy tylko trudność treningu.
- Nie powiem nikomu, byłam bliska śmierci już tyle razy, nie dam rady znieść więcej.

Po tej rozmowie nie byłam już wstanie wziąć wdechu, nie pytałam go więc o nic więcej. Kontynuowałam bieg przez parę godzin, dopóki Alphonse nie ostrzegł mnie, że zbliżamy się do orka.

- Za około dziesięć drzew ujrzysz siedzącego i patrolującego teren orka.

Zatrzymałam się, by złapać oddech i wyjąć miecz z pochwy. Jakim cudem mam zabić tego orka sama, to szaleństwo.

- Alphonse, nie znasz żadnych słabych punktów orków?
- Znam jeden.
- Jaki
- Nie jestem pewien, czy powinienem ci mówić, ale wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy. Jest nim pacha.
- Na prawdę?  Nie szyja czy coś?
- Nie, wytworzyli dosyć grubą skórę wokół szyi.
- Zaufam ci, życz mi szczęścia.
- Nie potrzebujesz szczęścia, masz moją radę.

Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę orka po cichu, unikałam korzeni i liści na ziemi, poruszając się aż nie zobaczyłam orka.
Siedział obok drzewa, skierowany plecami do mnie. Ruszyłam na jego prawą stronę, chwyciłam patyk z ziemi i rzuciłam go gdzieś naprzeciwko orka.

Ten wstał i zamierzał podnieść swoją maczugę z zmieni, jednak podbiegłam do niego i dźgnęłam jego pachę swoim mieczem. Szybko go wyjęłam i  odsunęłam się trochę. Ten krzyknął z bólu i wydawało się, że nie może już ruszać swoją prawą ręką.
Nie marnując czasu, wskoczyłam na jego plecy i przecięłam w dół jego głowy, ostrze nie weszło zbyt głęboko, ale przecięło jego skórę, a krew trysnęła jak fontanna.

Odepchnęłam się nogami i poleciałam z dala od orka, upadłam na ziemię. Wstałam, ruszyłam na orka, który odwrócił się w moją stronę. Wydał z siebie krzyk złości i stał, czekając na mój ruch. Podbiegłam na niego i udałam, że będę kierować miecz w jego szyję, jednak dźgnęłam jego lewą rękę, podczas gdy ten próbuje mnie zrzucić.
Miecz przeszedł przez jego rękę, ork próbował mnie kopnąć jednak wepchnęłam miecz jeszcze głębiej i rozcięłam jego rękę. Uniknęłam kopnięcia.

Gdy dotarłam do jego boku popchnęłam go swoim ciałem, a tej upadł na ziemię krzycząc. Zaczynam uciekać z dala od niego, gdy on wstaje szybko i zaczyna mnie gonić. Biegłam przez dłuższy czas, aż w końcu zobaczyłam, że opada z sił.
Zatrzymałam się i skierowałam się w stronę orka, który kołysał się z boku na bok. Zielony ork był teraz niemalże cały czerwony, pokryty w swojej własnej krwi.

Ork zaczął biec znowu, po zdobyciu trochę energii, gdy zobaczył, że przestałam biec. Podczas gdy ten zamierza mnie zdeptać, z łatwością unikam i przecinam jego ramię, obróciłam się natychmiast i wbiłam miecz w jego plecy. Ork krzyknął głośno, a ja włożyłam całą swoją siłę, by wepchnąć go jeszcze głębiej.
Ork upadł na ziemię martwy, a ja upadłam na ziemię wykończona.

- Dobra robota, zabiłaś go bez otrzymania żadnych obrażeń.
- Był o wiele wolniejszy niż pamiętam.
- To ty stałaś się szybsza.
- Cieszy mnie to, ten diabelski trening przynosi korzyści.
- Tak, teraz czas by wrócić do tego diabelskiego treningu, wstać i znów biec.

Alphonse poprowadził mnie do jeziorka, gdzie byliśmy wcześniej i przepłynęłam je w tę i z powrotem. Starałam się leczyć się podczas pływania, ale nie mogłam skoncentrować się na obu rzeczach na raz. Musiałam się gdzieś zaciąć podczas drogi, zamierzałam wyleczyć to podczas powrotu, bolało bardziej niż się spodziewałam.
Gdy dotarłam do chatki, nie widziałam nikogo, a gdy weszłam do pokoju od magicznego treningu ujrzałam tylko Cyrila.

- Z resztą wszystko w porządku, prawda?
- Tak, tak stworzyłem ten trening, abym mógł was szkolić indywidualnie. Nie zobaczysz ich do końca treningu.
- Dają radę?
- W większości tak, był jeden wypadek, który opóźnił trochę nasze plany, ale przynajmniej wszyscy są żywi.
- Powinniśmy więc zaczynać, skoro jesteśmy opóźnieni?
- Nauczę cię szybko, a potem uśpię cię pojedynkiem, nie zajmie to długo.

Poczułam przerażenie z powodu tego co powiedział, ale musiałam skupić się na treningu, minął on więc szybko.

- Gdy zbierasz manę w sobie, nie przemieniaj jej tak jak zawsze, gdy tworzysz magię leczniczą. Wyobraź sobie zmienianie jej w substancję, która mogłaby się odpalić od samego dotknięcia powietrza.

Zebrałam manę i odruchowo zmieniłam ją w magię leczącą. Spróbowałam ponownie, jednak ciężko było mi przestać ją przemieniać. Następnie zaczęłam wyobrażać sobie substancję, której nie mogę zobaczyć ani poczuć, ale rozpaliła by się gdy tylko dotknie powietrza. Starałam się zmieniać manę i poczułam coś ciepłego przechodzącego przez moje ciało, wypchnęłam to uczucie z ciała do ręki i ujrzałam mały płomyk powstający na dłoni, był przyjemny i ciepły.

- Gratulacje, możesz używać teraz magii ognia - powiedział Cyril i uderzył mnie swoją ręką, poleciałam na ścianę i straciłam przytomność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brama Melissy Rozdział 1 cz. 1

Brama Melissy Epilog